Tygodnik Gospodarczy 15/2025, 17 kwietnia 2025

Opublikowano: 17/04/2025

Spis treści

Mniejsze obciążenia biurokratyczne szansą na rozwój polskich firm

52 proc. przedsiębiorstw uważa, że mniejsze obciążenia biurokratyczne obniżą koszty prowadzenia działalności

48 proc. firm liczy na skrócenie czasu oczekiwania na decyzje administracyjne w wyniku zmniejszenia biurokracji

ok. 40 proc. firm wskazuje na zwiększenie konkurencyjności i poprawę warunków inwestowania w efekcie deregulacji

Obciążenia biurokratyczne generują koszty, stratę czasu i ryzyko prawne, które nie przekładają się na rozwój biznesu. W celu wypracowania korzystnych rozwiązań powołano Zespół do spraw Deregulacji i Dialogu Gospodarczego. Stronę społeczną reprezentuje zespół pod przewodnictwem Rafała Brzoski, planujący do 1 czerwca 2025 r. złożenie w sumie 400 propozycji deregulacyjnych, z których wiele dotyczy bezpośrednio firm. Obejmą one m.in.: ułatwienia podatkowe, redukcję biurokracji, cyfryzację procesów administracyjnych, zmiany w zatrudnianiu cudzoziemców i dostosowania do regulacji unijnych. Podczas badania PIE przeprowadzonego na początku kwietnia 2025 r. wśród 500 firm zapytaliśmy przedsiębiorców, na jakie obszary działalności biznesowej, ich zdaniem, wpłyną proponowane zmiany.

Przede wszystkim przedsiębiorcy spodziewają się, że deregulacje silnie wpłyną na zmniejszenie kosztów prowadzenia działalności gospodarczej (52 proc.). Aby sprostać obecnym wymogom administracyjnym, firmy muszą często ponosić dodatkowe koszty związane z zatrudnieniem specjalistów od księgowości i zakupem oprogramowania. Ta uciążliwość dotyka zwłaszcza dysponujące mniejszym kapitałem mikrofirmy, dlatego to one zdecydowanie częściej (58 proc.) niż duże przedsiębiorstwa (40 proc.) oczekują pozytywnych efektów.

Blisko połowa (48 proc.) badanych firm spodziewa się, że mniejsze obciążenia biurokratyczne przełożą się na skrócenie czasu oczekiwania na decyzje administracyjne. W dynamicznym środowisku biznesowym szybkie podejmowanie decyzji to przewaga konkurencyjna, a złożone procedury są jej hamulcem.

Zdaniem ok. 40 proc. przedsiębiorców deregulacje przełożą się pozytywnie na konkurencyjność firm oraz poprawią warunki inwestowania. Potwierdzają to badania Banku Światowego, z których wynika, że kraje o niższym poziomie formalnych barier prowadzenia działalności osiągają wyższy poziom efektywności rynkowej i innowacyjności, zwłaszcza w sektorze MŚP.

Deregulacja ma również wpływ na dostęp do zewnętrznego finansowania. 39 proc. przedsiębiorstw, szczególnie z branż budowlanej (41 proc.) i usługowej (48 proc.), spodziewa się, że uproszczenie procedur ułatwi pozyskiwanie kredytów, dotacji czy funduszy inwestycyjnych. Europejski Bank Inwestycyjny wskazuje, że nadmierna złożoność administracyjna ogranicza zdolność firm – zwłaszcza mikro i małych – do skutecznego aplikowania o środki zewnętrzne.

Około 40 proc. przedsiębiorców oczekuje, że mniejsze obciążenia ułatwią im dostosowanie się do szybko zmieniającej się sytuacji gospodarczej. W warunkach niepewności – wskazywanej jako bariera przez ponad 60 proc. firm – sprawność operacyjna i elastyczność są kluczowe.

Z naukowych analiz wynika, że reformy deregulacyjne mogą przynosić również korzyści makroekonomiczne. Według OECD, poprawa efektywności regulacyjnej i uproszczenie otoczenia administracyjnego mogą zwiększyć inwestowanie prywatne i podnieść tempo wzrostu gospodarczego nawet o 0,5-1 pkt. proc. rocznie.

Warto jednak pamiętać, że nie każda regulacja jest przeszkodą. Przejrzyste i proporcjonalne przepisy pełnią istotną funkcję: chronią rynek, zapewniają bezpieczeństwo konsumentów i wzmacniają zaufanie w relacjach biznesowych. Problemem staje się dopiero nadmiar, niejasność lub nadmierna szczegółowość regulacji – to one tworzą rzeczywiste bariery dla rozwoju firm.

Katarzyna Dębkowska

Rentowności w górę, cła w dół: presja rynku długu na Biały Dom

o 30 pkt. bazowych wzrosła rentowność amerykańskich obligacji 10-letnich od 07.04 do 11.04.2025 r.

Wzrost rentowności amerykańskich obligacji. W połowie kwietnia 2025 r. amerykański rynek obligacji skarbowych znalazł się w centrum uwagi mediów i komentatorów. Rentowność 10-letnich papierów skarbowych wzrosła gwałtownie z około 4,15 proc. do 4,48 proc. w zaledwie cztery dni dni, osiągając tym samym najwyższe wartości od 2023 r. Tego typu wzrost – o 30 pkt. bazowych w tak krótkim czasie – należy do wyjątkowo silnych i rzadkich.

W obiegu są dwa niezależne wytłumaczenia wzrostu rentowności. 1. Odwrócenie tzw. basis trade to bardziej „techniczne” wytłumaczenie – dotyczy ono braku płynności oraz przejściowych tarć w systemie finansowym. Głównym winowajcą miało być odwrócenie strategii inwestycyjnej opartej na zarabianiu na niewielkiej różnicy pomiędzy oprocentowaniem amerykańskich obligacji a kontraktów na te same obligacje (Bloomberg). Ze względu na lewarowanie pozycji nawet względnie niewielki wzrost rentowności może zmusić fundusze do zamknięcia pozycji (tj. sprzedaży obligacji), co dodatkowo podbijało rentowności. Argumentem za tym wytłumaczeniem jest zachowanie swapów stopy procentowej. Tygodnik Gospodarczy PIE 17 kwietnia 2025 r. 32. Fundamentalne wytłumaczenie dotyczy ucieczki kapitału z USA. Wzrost rentowności amerykańskiego długu był stowarzyszony z osłabieniem dolara, a także umocnieniem euro oraz spadkiem rentowności europejskich obligacji. Takie dynamiki sugerują ucieczkę kapitału z USA na inne rynki. Może być to także objaw głębszego i powolnego procesu utraty przez amerykański rynek jego „wyjątkowości” względem reszty świata, tj. najatrakcyjniejszych wycen na rynku akcji oraz statusu najbezpieczniejszych aktywów dla amerykańskich obligacji skarbowych. Dla przykładu, wg BoFa, zarządzający funduszami są obecnie skrajnie pesymistyczni co do perspektyw amerykańskich akcji i ograniczają alokacje na rynek USA.

Zmiana rentowności nie jest natomiast napędzana przez oczekiwania co do inflacji. W reakcji na ogłoszenie ceł wzrosły krótkookresowe miary oczekiwań inflacyjnych, natomiast długookresowe wyraźnie spadły. Stało się tak, ponieważ otoczenie słabego wzrostu PKB, potencjalnej redukcji marż i zatrudnienia nie stworzy presji inflacyjnej w gospodarce i nie spowoduje wzrostu stóp procentowych Fed, o ile amerykańskie władze nie ogłoszą dodatkowo dużego wzrostu deficytu fiskalnego.

Presja rynków wymusiła korektę polityki celnej. Wzrost rentowności amerykańskich obligacji był najpewniej jednym z głównych argumentów, które skłoniły administrację Donalda Trumpa do 90-dniowego zawieszenia tzw. „ceł odwetowych” wobec większości partnerów handlowych poza Chinami. Co więcej, sugeruje to, że o ile amerykańska administracja jest w stanie zaakceptować znaczne spadki na rynku akcji, to jest bardziej wrażliwa na reakcję rynku długu. To najpewniej on oraz ewentualna recesja gospodarcza wyznaczają polityczny „próg bólu”.

Choć decyzja została oficjalnie uzasadniona potrzebą „dostosowania polityki celnej do obecnej sytuacji gospodarczej”, wiele wskazuje na to, że sytuacja na rynku długu odegrała Tygodnik Gospodarczy PIE 17 kwietnia 2025 r. 4kluczową rolę w jej podjęciu. Była sekretarz skarbu Janet Yellen przestrzegła, że „nasilająca się wyprzedaż amerykańskich obligacji może zagrażać stabilności finansowej”, a dalszy wzrost kosztów finansowania długu federalnego może podważyć zaufanie do amerykańskich aktywów denominowanych w dolarach (Reuters). Zawirowania na rynku obligacji sprawiły, że Trump się cofnął. Prezydent nie ukrywał, że sytuacja była dla niego niepokojąca i przyznał: „Rynek obligacji jest bardzo trudny” (CNN). Decyzja o zawieszeniu ceł była więc, według wielu komentatorów, wymuszona przez tzw. bond vigilantes – inwestorów, którzy poprzez wyprzedaż obligacji wyrażają sprzeciw wobec polityki gospodarczej rządu, zmuszając go do korekty kursu.

Marcin Klucznik, Sebastian Sajnóg

Rozwój wysokiej jakości kapitału ludzkiego jednym z głównych wyzwań stojących przed UE

26,2 proc. 15-latków w UE ma zbyt niskie umiejętności w zakresie czytania, które mogą utrudnić radzenie sobie w dorosłym życiu

2 na 10 dorosłych Europejczyków może mieć trudności ze zrozumieniem tekstu i podstawowymi obliczeniami matematycznymi

46,6 proc. mieszkańców UE w wieku 25-64 lata podnosiło lub zmieniało swoje kompetencje

W marcu 2025 r. Komisja Europejska przedstawiła Unię Umiejętności (The Union of Skills), będącą wszechstronną inicjatywą uzupełniającą Kompas konkurencyjności, Pakt dla czystego przemysłu i strategię Unia Gotowości. Inicjatywa obejmuje plany i działania, których celem jest wsparcie edukacji, szkoleń, mobilności zawodowej oraz rozwój kompetencji. Stanowi odpowiedź na niedobory i luki w umiejętnościach, niewystarczającą szybkość transformacji oraz fragmentaryczne zarządzanie zdiagnozowane w raportach Draghiego, Letty i Niinistö.

Uczniowie w UE osiągają gorsze wyniki w zakresie umiejętności podstawowych niż w USA, Wielkiej Brytanii, Japonii i Kanadzie. Wyniki 15-latków w UE z matematyki, czytania Tygodnik Gospodarczy PIE 17 kwietnia 2025 r. 5i nauk przyrodniczych uległy pogorszeniu w porównaniu ze stanem w 2018 r. (PISA 2022). UE ma najwyższy wskaźnik niedostatecznych osiągnięć1 w czytaniu i naukach przyrodniczych, a drugi najwyższy (po USA) w matematyce. Mimo że w Polsce udział niedostatecznych osiągnięć również wzrósł we wszystkich trzech dziedzinach od 2018 r., to i tak wyniki uczniów pozostają lepsze niż średnia UE.

W UE występują również duże luki i niedobory w umiejętnościach osób dorosłych. Z badania PIAAC z 2023 r. wynika, że około 20 proc. osób dorosłych uzyskało słabe wyniki z czytania i pisania, liczenia oraz rozwiązywania problemów2. Europejczycy osiągali podobne lub lepsze wyniki niż mieszkańcy USA, a gorsze niż osoby z Japonii, Kanady czy Wielkiej Brytanii. W Polsce luki i niedobory w umiejętnościach osób dorosłych są jeszcze większe. Aż 39 proc. Polaków może mieć trudności z rozumieniem tekstu, 38 proc. z obliczeniami matematycznymi, a 48 proc. z rozwiązywaniem problemów.

Upskilling i reskilling mają istotne znaczenie w życiu i karierze człowieka. W UE występuje bardzo dużo zróżnicowanie w zakresie uczestnictwa dorosłych (25-64 lata) w kształceniu i szkoleniach. Z badania AES z 2022 r. wynika, że w ostatnich 12 miesiącach kształciło lub szkoliło się 46,6 proc. dorosłych w UE. Najwyższy wskaźnik odnotowano w Szwecji (73,9 proc.) i Holandii (65,2 proc.), a najniższy w Polsce (24,3 proc.), Bułgarii (20,6 proc.) i Grecji (16,6 proc.).

Wraz z Unią Umiejętności przedstawiono Plan działania w zakresie podstawowych umiejętności, który przewiduje m.in. pilotażowy program wsparcia dla dzieci i młodzieży z trudnościami w nauce, rozwój innowacyjnych praktyk edukacyjnych oraz działania na rzecz zwiększenia atrakcyjności zawodu nauczyciela. W efekcie do 2030 r. odsetek uczniów z niskimi wynikami w zakresie podstawowych umiejętności ma spaść poniżej 15 proc. Z kolei Strategiczny plan edukacji STEM został oparty na 3 filarach: LEAD (uczynić STEM podstawą polityki edukacyjnej UE), LEVEL UP (zbudować silniejszy i inkluzywny łańcuch talentów STEM) oraz LIFT (przełamywać bariery, zwłaszcza dla kobiet i przyszłych innowatorów). STEM (akronim angielskich słów: Science, Technology, Engineering, Mathematics) to dziedziny edukacji i szkolnictwa wyższego z obszaru nauk przyrodniczych, technologii, inżynierii i matematyki. W efekcie do 2030 r. odsetek uczniów szkół zawodowych wybierających kierunki STEM ma wzrosnąć do 45 proc., a udział studentów na kierunkach STEM do 32 proc.

Cezary Przybył

Kobiety wciąż rzadziej wybierają kierunki STEM

60 proc. studiujących w Polsce w 2023 r. stanowiły kobiety

12 proc. studentek i 35 proc. studentów w Polsce studiowało na kierunkach STEM

o 6 pkt. proc. spadł udział studentów STEM w Polsce między 2015 r. a 2023 r.

W ostatnich latach w wielu krajach poziom wykształcenia kobiet wzrósł bardziej niż mężczyzn – kobiety częściej wybierają studia wyższe. W Polsce w 2023 r. 60 proc. studiujących stanowiły kobiety. Jednak wciąż rzadziej niż mężczyźni wybierają kierunki związane z naukami przyrodniczymi, technologią, inżynierią i matematyką (STEM). W Polsce 12 proc. 1 Zgodnie z założeniami teoretycznymi badania PISA, umiejętności najniższe (poniżej poziomu 2) są niewystarczające do sprawnego funkcjonowania w społeczeństwie. 2 W badaniu wzięło udział 31 krajów, w tym 18 z UE. Tygodnik Gospodarczy PIE 17 kwietnia 2025 r. 660 proc. studiujących w Polsce w 2023 r. stanowiły kobiety 12 proc. studentek i 35 proc. studentów w Polsce studiowało na kierunkach STEM o 6 pkt. proc. spadł udział studentów STEM w Polsce między 2015 r. a 2023 r. studentek i 35 proc. studentów studiowało na kierunkach STEM. Podobne wzorce można zaobserwować średnio dla całej Unii Europejskiej.

Istnieją dwa istotne powody, dla których powinniśmy zwracać uwagę na niski udział kobiet w dziedzinach STEM. Po pierwsze, ważne jest zapewnienie kobietom i mężczyznom równych szans. Po drugie, w sytuacji rosnącego zapotrzebowania na umiejętności techniczne i matematyczne, przy rosnącej roli technologii we wzroście gospodarczym, należy efektywnie wykorzystywać umiejętności kobiet i mężczyzn.

Wybory kierunków studiów są powiązane z wcześniejszymi decyzjami dotyczącymi wyboru przedmiotów w szkole średniej. W wielu krajach wykazano, że kobiety rzadziej decydują się na przedmioty z kierunków STEM. Jednak różnice między płciami w zakresie zdolności matematycznych nie tłumaczą różnic w wyborze przedmiotów ani kierunków studiów.

Wciąż toczy się debata, co kształtuje różnice między płciami w wyborach edukacyjnych. Dotychczasowe badania podkreślają rolę preferencji uczniów, ich pewności siebie oraz przekonań na temat względnych umiejętności, a także norm związanych z płcią jako czynników mogących wpływać na tę lukę. Stereotypy płciowe, definiowane w sposób normatywny jako przekonania dotyczące tego, co powinni robić mężczyźni i co kobiety, mogą wpływać zarówno na preferencje i gusta, jak i na umiejętności. Znaczenie stereotypów potwierdzają skuteczne interwencje, w których kontakt z kobiecymi wzorcami do naśladowania w dziedzinie STEM wpływa na wybory edukacyjne kobiet.

Środowisko szkolne i domowe wpływa na lukę między płciami w osiągnięciach matematycznych oraz w wyborze kierunków studiów. Uprzedzenia nauczycieli związane z płcią negatywnie wpływają na wyniki dziewcząt z matematyki, ich pewność siebie w tym przedmiocie oraz wybory edukacyjne, a jednocześnie pozytywnie oddziałują na niektóre z tych Tygodnik Gospodarczy PIE 17 kwietnia 2025 r. 7aspektów u chłopców. Socjalizacja w domu również odgrywa istotną rolę w kształtowaniu różnic między płciami w wynikach z matematyki.

Wiele krajów wprowadza różnorodne polityki na rzecz osiągnięcia równości płci w szkolnictwie wyższym. Przykładem polityki edukacyjnej ukierunkowanej na całą społeczność uczniowską, bez względu na płeć, jest luksemburski projekt Fairness in Teaching, którego celem jest przygotowanie nauczycieli do prowadzenia zajęć w sposób sprawiedliwy i bezstronny, z wykluczeniem jakiejkolwiek formy faworyzowania czy dyskryminacji. Różne kraje wdrażają także polityki mające na celu przyciągnięcie studentek do kierunków STEM. W Polsce przykładem takiej inicjatywy jest kampania Dziewczyny na politechniki!.

Zjawiskiem, które może niepokoić jest spadek zainteresowania kierunkami STEM w Polsce niezależnie od płci. Według danych Eurostatu, między 2015 r. a 2023 r. udział studentów kierunków STEM spadł z 27 proc. do 21 proc., co przy zmniejszającej się z roku na rok liczbie studentów przekłada się na duży spadek całkowitej liczby studentów STEM.

Marta Palczyńska

Robotyzacja ma się dobrze w firmach dużych, eksportowych i niekonkurujących cenowo

18 proc. wynosi odsetek dużych firm w Polsce wykorzystujących roboty przemysłowe w swojej działalności

60 proc. wynosi odsetek produkcyjnych firm eksportowych, w których wartość eksportu przekracza 10 mln EUR i które wdrożyły lub wdrażają robotyzację do swojej działalności

53 proc. wynosi odsetek produkcyjnych firm eksportowych, które konkurują w swej działalności głównie pozacenowo i które wdrożyły lub wdrażają robotyzację

Obraz robotyzacji w Polsce często przedstawiany jest na danych sektorowych, pokazujących bezwzględną liczbę wykorzystywanych robotów przemysłowych lub gęstość robotyzacji, tj. liczbę robotów przypadającą na 10 tys. pracowników sektora. Dane z badań przedsiębiorstw przeprowadzonych przez PIE obrazują, że wykorzystanie robotów w przedsiębiorstwach w Polsce różni się m.in. w zależności od wielkości przedsiębiorstw czy ich orientacji na eksport.

18 proc. dużych firm (zatrudniających 250 lub więcej osób) w Polsce używa robotów przemysłowych w swojej działalności – wynika z badań ilościowych PIE przeprowadzonych pod koniec 2024 r. na próbie 1000 przedsiębiorstw. Jednocześnie z robotów przemysłowych korzysta 4 proc. firm małych i średnich oraz 3 proc. firm mikro. Te same badania obrazują również, że z robotów przemysłowych korzystają głównie firmy z przewagą kapitału zagranicznego (20 proc.) lub wyłącznie z kapitałem zagranicznym (17 proc.). Dla porównania, 5 proc. firm z przewagą kapitału polskiego oraz 4 proc. wyłącznie z kapitałem polskim używa robotów przemysłowych. Powyższe tendencje dotyczące inwestycji w robotyzację firm dużych oraz z przewagą kapitału zagranicznego potwierdzają również badania eksportowe firm produkcyjnych przeprowadzone przez PIE w 2025 r.

Nastawienie na eksport sprzyja robotyzacji w firmach – to kolejny wniosek, tym razem z badania ankietowego eksporterów przeprowadzonego przez PIE w styczniu 2025 r. Jedna trzecia firm eksportowych z sektora przetwórstwa przemysłowego w Polsce wdrożyła lub wdraża robotyzację. W firmach, w których wartość eksportu przekracza 10 mln EUR wynik ten sięgał nawet 60 proc. Dla firm z pozostałych kategorii wartości do 10 mln EUR odsetek firm, które wdrożyły robotyzację waha się od 10 proc. do 19 proc. Podobne zależności widać, gdy spojrzymy na procentowy udział eksportu. Firmy z udziałem eksportu powyżej 51 proc. w ponad 40 proc. przypadków wdrożyły lub wdrażają robotyzację. Tę samą technologię wdrożyło 34 proc. firm z udziałem eksportu od 11 proc. do 50 proc. oraz 21 proc. f irm z udziałem eksportu do 10 proc.

Wyższy poziom robotyzacji widoczny jest również wśród firm eksportowych wykorzystujących pozacenowe strategie konkurowania na rynkach zagranicznych. 53 proc. firm eksportowych, które wskazały, że konkurują w swej działalności gospodarczej pozacenowo z pewnymi elementami konkurencji cenowej wdrożyło lub wdraża robotyzację. Tę samą technologię wdraża 39 proc. firm, które konkurują cenowo z pewnymi elementami konkurencji pozacenowej oraz 23 proc. firm, które konkurują jedynie cenowo.

Z badań PIE wynika, że w Polsce z robotów przemysłowych korzystają głównie firmy z sektora przetwórstwa przemysłowego, duże oraz z przewagą kapitału zagranicznego. Jednocześnie ważnym czynnikiem różnicującym jest udział i wartość eksportu przedsiębiorstw. Elementem sprzyjającym robotyzacji firm eksportowych może być ich uczestnictwo w globalnych łańcuchach wartości międzynarodowych korporacji. To pokazuje, że robotyzacja w Polsce zachodzi w sposób selektywny w konkretnych kategoriach firm. Firmy małe i średnie działające wyłącznie na rynku lokalnym wydają się być kategorią firm potrzebujących największego wsparcia w procesie robotyzacji.

Filip Leśniewicz, Katarzyna Sierocińska

Ostatni dzwonek na dekarbonizację polskiego przemysłu cementowego

o 18 proc. zmniejszyła się produkcja cementu w Polsce w 2023 r. względem średniej lat 2018-2022

o 14 proc. zwiększył się import cementu do Polski w 2024 r. względem średniej lat 2019-2023

22 proc. wyniósł udział emisji z przemysłu cementowego w polskich emisjach przemysłowych w 2022 r.

Przemysł cementowy stanowi jedno z największych źródeł emisji gazów cieplarnianych w Polsce. Branża cementowa w 2022 r. odpowiadała za ponad 20 proc. wszystkich emisji przemysłowych w kraju. Trudności dekarbonizacji procesów produkcji cementu wynikają częściowo ze struktury emisji branży. W produkcji cementu dominują emisje procesowe (czyli wynikające z reakcji chemicznych). W Unii Europejskiej ok. 60 proc. emisji przemysłu cementowego to emisje procesowe, pochodzące z kalcynacji kamienia wapiennego do tlenku wapnia, za 30 proc. odpowiada zapotrzebowanie na ciepło, a tylko 10 proc. pochodzi ze zużycia energii elektrycznej.

Kluczową technologią dekarbonizacji produkcji cementu w Polsce i za granicą będzie technologia wychwytu i magazynowania CO₂ (carbon capture and storage – CCS). Cementownia Kujawy, której właścicielem jest przedsiębiorstwo Holcim Polska S.A., realizuje aktualnie jedyny w Polsce projekt wychwytu CO₂ na skalę przemysłową. Pierwsza funkcjonująca w Polsce przemysłowa instalacja wychwytu CO₂ ma zostać uruchomiona do 2030 r. i wychwycić ok. 10 mln ton CO₂ w ciągu dekady, czyli średnio 10 proc. wszystkich emisji z polskiej produkcji cementu rocznie. Barierą dla rozwoju technologii CCS pozostaje fakt, że polskie prawo nie przewiduje obecnie możliwości magazynowania CO₂ na lądzie, co znacznie obniżyłoby koszty tej technologii. Cementownia Kujawy, dzięki względnej bliskości Morza Bałtyckiego, może skorzystać z opcji transportu CO₂ do norweskich magazynów na Morzu Północnym. Jednak pozostałe dziewięć polskich cementowni znajduje się w tzw. Pasie Cementu, który ciągnie się od województwa opolskiego do południowej Lubelszczyzny, co obniża szanse opłacalności potencjalnego transportu CO₂ gazociągami w celu jego późniejszego składowania na Morzu Północnym i norweskim szelfie kontynentalnym.

Przemysł cementowy stanowi jedno z największych źródeł emisji gazów cieplarnianych w Polsce. Branża cementowa w 2022 r. odpowiadała za ponad 20 proc. wszystkich emisji przemysłowych w kraju. Trudności dekarbonizacji procesów produkcji cementu wynikają częściowo ze struktury emisji branży. W produkcji cementu dominują emisje procesowe (czyli wynikające z reakcji chemicznych). W Unii Europejskiej ok. 60 proc. emisji przemysłu cementowego to emisje procesowe, pochodzące z kalcynacji kamienia wapiennego do tlenku wapnia, za 30 proc. odpowiada zapotrzebowanie na ciepło, a tylko 10 proc. pochodzi ze zużycia energii elektrycznej.

Kluczową technologią dekarbonizacji produkcji cementu w Polsce i za granicą będzie technologia wychwytu i magazynowania CO₂ (carbon capture and storage – CCS). Cementownia Kujawy, której właścicielem jest przedsiębiorstwo Holcim Polska S.A., realizuje aktualnie jedyny w Polsce projekt wychwytu CO₂ na skalę przemysłową. Pierwsza funkcjonująca w Polsce przemysłowa instalacja wychwytu CO₂ ma zostać uruchomiona do 2030 r. i wychwycić ok. 10 mln ton CO₂ w ciągu dekady, czyli średnio 10 proc. wszystkich emisji z polskiej produkcji cementu rocznie. Barierą dla rozwoju technologii CCS pozostaje fakt, że polskie prawo nie przewiduje obecnie możliwości magazynowania CO₂ na lądzie, co znacznie obniżyłoby koszty tej technologii. Cementownia Kujawy, dzięki względnej bliskości Morza Bałtyckiego, może skorzystać z opcji transportu CO₂ do norweskich magazynów na Morzu Północnym. Jednak pozostałe dziewięć polskich cementowni znajduje się w tzw. Pasie Cementu, który ciągnie się od województwa opolskiego do południowej Lubelszczyzny, co obniża szanse opłacalności potencjalnego transportu CO₂ gazociągami w celu jego późniejszego składowania na Morzu Północnym i norweskim szelfie kontynentalnym.

Marianna Sobkiewicz

Poza frontem handlowym – recenzja książki pt. Wojny handlowe to wojny klasowe autorstwa Matthew C. Kleina i Michaela Pettisa

Matthew C. Klein i Michael Pettis, autorzy książki pt. Wojny handlowe to wojny klasowe (Trade Wars Are Class Wars) przedstawiają śmiałą tezę, że to, co na pierwszy rzut oka wygląda na spór między narodami, w rzeczywistości jest odzwierciedleniem wewnętrznych konfliktów klasowych. Według Kleina i Pettisa, różnice w zachowaniach oszczędnościowych i konsumpcyjnych prowadzą do powstawania globalnych nadwyżek i deficytów, co z kolei manifestuje się w postaci wojen handlowych. Autorzy opierają swoją argumentację na teorii bilansów sektorowych, która pokazuje wpływ oszczędności, inwestycji i konsumpcji w jednym kraju na globalne przepływy kapitału.

Klein i Pettis szczegółowo analizują przypadki Chin i Niemiec, w których nadwyżki handlowe wynikają z tłumienia konsumpcji wewnętrznej na rzecz eksportu. W Chinach model wzrostu gospodarczego opiera się na wysokim poziomie inwestycji i eksporcie, kosztem konsumpcji wewnętrznej. Elity polityczne i korporacyjne promują inwestycje, często ograniczając wzrost płac i konsumpcję gospodarstw domowych. To prowadzi do nadprodukcji, którą Chiny eksportują i generują nadwyżki handlowe. W Niemczech polityka austerity (czyli ograniczania wydatków publicznych) długo wzmacniała sektor przemysłowy, ale osłabiała popyt wewnętrzny. Takie modele uzależniają kraje nadwyżkowe od zagranicznego popytu.

Kolejnym centralnym elementem układanki jest rola dolara jako globalnej waluty rezerwowej, który, choć często postrzegany jako przywilej, jest przez autorów określany jako „nadmierne obciążenie”. Status dolara jako dominującej waluty rezerwowej świata, ugruntowany po II wojnie światowej, umożliwia Stanom Zjednoczonym finansowanie deficytów handlowych i budżetowych poprzez emisję własnej waluty. Jednakże Klein i Pettis argumentują, że ta pozycja przynosi więcej szkód niż korzyści dla amerykańskiej klasy średniej i pracującej. Elity finansowe i korporacyjne czerpią korzyści z napływu zagranicznego kapitału, który obniża koszty kredytu i podnosi wartość aktywów finansowych. Jednakże dla przeciętnych pracowników oznacza to utratę miejsc pracy w przemyśle i stagnację płac, dodatkowo uzależniając także gospodarkę amerykańską od emisji długu. Według autorów, Tygodnik Gospodarczy PIE 17 kwietnia 2025 r. 11rozwiązaniem mogłoby być zmniejszenie globalnego uzależnienia od dolara poprzez promowanie alternatywnych walut rezerwowych.

Rosnące nierówności społeczne nie tylko destabilizują gospodarki narodowe, ale także zagrażają międzynarodowemu pokojowi. Nierównowagi handlowe wynikające z polityk faworyzujących elity mogą prowadzić do napięć między państwami, zwiększając ryzyko konfliktów. Autorzy ostrzegają, że bez rozwiązania wewnętrznych problemów nierówności, świat może stanąć w obliczu poważniejszych kryzysów międzynarodowych. Podkreślają też, że wojny handlowe nie tylko wynikają z nierówności społecznych, ale także prowadzą do ich dalszego pogłębiania

Należy zauważyć, że autorzy podejmują niezwykle ambitne zadanie intelektualne – na zaledwie 300 stronach starają się stworzyć syntezę teorii handlu międzynarodowego, cykli koniunkturalnych oraz wzrostu gospodarczego, a wszystko to w kontekście pogłębiających się nierówności społecznych. Ta rozległość tematyczna, choć imponująca, wymusza nieuchronne uproszczenia. Mimo że główna teza książki przekonująco demonstruje mechanizmy, poprzez które dysproporcje wewnątrz społeczeństw przekładają się na zaburzenia w handlu globalnym, pewne aspekty metodologiczne budzą uzasadnione wątpliwości.

Metoda analityczna zastosowana przez Kleina i Pettisa, choć odwołuje się do danych makroekonomicznych, nie stanowi rygorystycznego modelu matematycznego, lecz raczej narracyjną konstrukcję teoretyczną. Co więcej, proponowane przez autorów rozwiązania – zwiększenie konsumpcji wewnętrznej w krajach nadwyżkowych oraz intensyfikacja inwestycji publicznych w państwach borykających się z deficytami – mogą okazać się niewystarczające wobec głęboko zakorzenionych problemów strukturalnych współczesnej gospodarki globalnej. W rezultacie, czytelnik, mimo dogłębnego zrozumienia problemu, pozostaje z fundamentalnym pytaniem bez satysfakcjonującej odpowiedzi: jak konkretnie przełożyć te wnikliwe diagnozy na skuteczne działania naprawcze?

Wojny handlowe to wojny klasowe jest napisana z myślą o szerszym odbiorcy, łącząc przystępny styl z bogatą narracją historyczną. Książka wydana w 2020 r., pod koniec pierwszej kadencji Donalda Trumpa, zyskuje dziś na popularności. W obliczu obecnych działań administracji Stanów Zjednoczonych publikacja staje się narzędziem krytyki polityki protekcjonistycznej, uznając ją za niewystarczające narzędzie walki z nierównowagą. Autorzy zamiast „leczenia objawowego” wzywają do działań mających na celu walkę z przyczyną nierównowagi, czyli zmniejszenia nierówności społecznych, co ich zdaniem jest kluczem do stabilizacji zarówno gospodarczej, jak i politycznej na świecie. Polskie tłumaczenie książki ukazało się nakładem wydawnictwa Prześwity w październiku zeszłego roku.

Aleksandra Sojka