Tygodnik Gospodarczy 27/2025, 10 lipca 2025

Opublikowano: 10/07/2025

w 99 proc. powiatów mediana wynagrodzeń wzrosła r/r w styczniu 2025 r.

o 30 proc. wzrosła r/r mediana wynagrodzeń w sekcji PKD „Edukacja” w styczniu 2025 r.

w 97 proc. gmin mediana wynagrodzeń wzrosła r/r w styczniu 2025 r.

Mediana wynagrodzeń wśród zatrudnionych na umowę o pracę wzrosła r/r w styczniu 2025 r. o 15,3 proc. i wynosiła 6882 PLN brutto. Oznacza to, że połowa Polaków zatrudnionych na umowy o pracę zarabiała więcej niż ta kwota, a druga połowa mniej. Dla kobiet mediana wyniosła około 6734 PLN, dla mężczyzn 7033 PLN. Dane pochodzą z rozkładu decylowego wynagrodzeń publikowanego comiesięcznie z półrocznym opóźnieniem przez Główny Urząd Statystyczny (GUS), który obejmuje wszystkie osoby zatrudnione na podstawie umowy o pracę w sektorze publicznym i prywatnym, z uwzględnieniem wszystkich składników wynagrodzenia, jak premie, dodatki za czas pracy czy nagrody. Należy jednak podkreślić, że dane te nie obejmują wszystkich zatrudnionych. Statystyka nie uwzględnia osób pracujących na podstawie umów cywilnoprawnych (umów zleceń i umów o dzieło), z których szczególnie często korzystają osoby młode. Z pomiaru wyłączone są również osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą, często uzyskujące wysokie dochody, zwłaszcza w sekcji PKD „Informacja i komunikacja”.

Zastosowanie mediany i miar rozkładu decylowego dostarcza pełniejszego obrazu sytuacji dochodowej niż średnia arytmetyczna, która bywa zawyżana przez wysokie wynagrodzenia w górnych przedziałach rozkładu. Na początku 2025 r. przeciętne wynagrodzenie było wyższe niż mediana o 21 proc. i wynosiło 8717 PLN. Tygodnik Gospodarczy PIE 10 lipca 2025 r. 2

Na podstawie danych obejmujących osoby zatrudnione na umowy o pracę, można stwierdzić, że nierówności płacowe w tej grupie nieznacznie się zmniejszyły. Wskaźnik dysproporcji dochodów1 – mierzony jako iloraz 90. do 10. percentyla wynagrodzeń (P90/P10) – spadł z 3,16 w styczniu 2024 r. do 3,07 w styczniu 2025 r. Wskaźnik ten nie powinien być interpretowany jako miara nierówności dochodowych w całej gospodarce.

Dynamika wynagrodzeń różniła się istotnie pomiędzy sektorami. W większości sekcji PKD wzrost mediany wynagrodzeń mieścił się w przedziale 10-16 proc. Najsilniejszy wzrost odnotowano w sektorach z dominującym udziałem podmiotów publicznych – w edukacji wyniósł on 29,2 proc., a w administracji publicznej 20,2 proc. Jedyną sekcją, w której odnotowano spadek mediany wynagrodzeń, było „Górnictwo i wydobywanie” – o 0,7 proc. Mimo to sektor ten pozostaje wśród najlepiej wynagradzanych – mediana wynagrodzeń w styczniu 2025 r. wyniosła 10 125 PLN i była trzecią najwyższą w gospodarce narodowej, po sektorach „Informacja i komunikacja” (11 098 PLN) oraz „Wytwarzanie i zaopatrywanie w energię elektryczną, gaz, parę wodną i gorącą wodę” (10 392 PLN).

Wzrost wynagrodzeń był zróżnicowany geograficznie, jednak generalnie rozłożony był stosunkowo równomiernie. Mediana wynagrodzeń wzrosła w 97 proc. gmin, 100 proc. powiatów miejskich oraz 99,4 proc. powiatów ziemskich. Najwyższe wynagrodzenia na umowach o pracę odnotowano – podobnie jak w roku poprzednim – w regionach górniczych (np. Głogów, powiat polkowicki) oraz w Warszawie i gminach podwarszawskich (np. Łomianki czy Podkowa Leśna).

(Tomasz Mądry)

8 pkt. wynosi różnica w średnim wyniku matury z matematyki pomiędzy szkołami ze stolic województw a szkołami w powiatach bez miasta wojewódzkiego

5 pkt. wynosi różnica w średnim wyniku matury z języka polskiego pomiędzy szkołami ze stolic województw a szkołami w powiatach bez miasta wojewódzkiego

10 pkt. wynosi różnica w średnim wyniku matury z języka angielskiego pomiędzy szkołami ze stolic województw a szkołami w powiatach bez miasta wojewódzkiego

Wyniki egzaminów maturalnych pokazują wyraźne różnice między szkołami znajdującymi się w stolicach województw a położonymi w powiatach bez miast wojewódzkich. Dla każdego województwa porównaliśmy wyniki osiągnięte przez uczniów uczących się w szkołach w stolicach wojewódzw i w pozostałych powiatach w województwie z trzech przedmiotów na poziomie podstawowym: matematyki, języka polskiego i języka angielskiego. Braliśmy pod uwagę odsetki uczniów, którym udało się zdać maturę z danego przedmiotu (zdawalność) oraz średnią liczbę uzyskanych punktów (wynik). Wskaźniki te stanowią średnią ważoną uwzględniającą liczbę uczniów podchodzących do matury w poszczególnych powiatach.

W przypadku matematyki w skali całego kraju różnica w zdawalności między stolicami wojewódzw a powiatami bez miast wojewódzkich wynosi 4 pkt. proc., a w średnim wyniku – 8 pkt. na korzyść stolic. Duże różnice można dostrzec w województwie opolskim. W Opolu zdawalność była o 12 pkt. proc. wyższa, a średni wynik był o 11 pkt. wyższy niż w pozostałych powiatach tego województwa. Duże różnice między stolicą a resztą województwa obserwujemy także w wynikach z matematyki w Krakowie oraz Wrocławiu (12 pkt.). Z kolei najmniejsze różnice są udziałem województwa warmińsko-mazurskiego.

Wyniki z języka polskiego cechują się mniejszymi różnicami regionalnymi. Łącznie dla całego kraju różnica w zdawalności między miastami wojewódzkimi a szkołami w innych powiatach wynosi 2 pkt. proc., a w średnim wyniku – 5 pkt. W Katowicach odsetek uczniów, którzy zdali ten egzamin, był nawet mniejszy niż średnio w pozostałych powiatach województwa śląskiego. Minimalne różnice w analizowanych wskaźnikach są też w województwie pomorskim – Gdańsk nie wyróżnia się pod względem średniego wyniku z tego przedmiotu w ramach swojego województwa. Największe rozwarstwienie w średnich wynikach z języka polskiego między stolicami województw a powiatami bez miasta wojewódzkiego obserwujemy w województwach dolnośląskim, zachodniopomorskim i lubuskim, lecz w każdym z nich różnice te są mniejsze niż w przypadku matematyki (poniżej 10 pkt.).

Egzamin z języka angielskiego okazał się najbardziej różnicujący pod względem uzyskanych punktów. W skali całego kraju różnice między stolicami a powiatami bez miast wojewódzkich w zdawalności wynoszą 5 pkt. proc., a w średnim wyniku – 10 pkt. Ale w szkołach w stolicach aż połowy wojewódzw średnie osiągnięte wyniki były o 10 lub więcej punktów wyższe niż w innych powiatach danego województwa. Największa różnica na korzyść ośrodka wojewódzkiego jest na Mazowszu – uczniowie z Warszawy uzyskali o 13 pkt. więcej niż uczniowie innych mazowieckich powiatów. Najmniejsze różnice obserwujemy w województwach śląskim i świętokrzyskim. Natomiast pod względem zdawalności różnice między stolicami województw a innymi powiatami nie przekraczają nigdzie 7 pkt. proc., a najmniejsze (2 pkt. proc.) były w województwie śląskim.

Stosunkowo niewielkie różnice w zdawalności matur w większości województw mogą świadczyć o podobnych bazowych możliwościach edukacyjnych młodzieży. Większe różnice w wynikach zaś mogą oznaczać, że poza głównymi ośrodkami miejskimi brakuje zasobów i możliwości do pełnego wykorzystania potencjału uczniów (np. kwestia dostępu do korepetycji czy przyciągania talentów do większych miast).

(Łukasz Baszczak)

niemal 160 tys. absolwentów studiów II stopnia uzyskało dyplom w 2023 r.

niemal 80 proc. absolwentów uczelni z województwa podkarpac

ponad 37 proc. absolwentów uczelni warmińskomazurskich po uzyskaniu stopnia magistra przeniosło się do innego województwa

W 2023 r. studia II stopnia ukończyło 159 221 osób. Ich migracje w pierwszym roku po ukończeniu studiów można prześledzić w systemie ELA (Ekonomiczne Losy Absolwentów) w ramach najnowszej 10. edycji. Informacje dotyczące sytuacji absolwentów uczelni zlokalizowanych w poszczególnych województwach zawarte są w raporcie pt. Ruchliwość geograficzna. Każdemu z województw poświęcono osobny rozdział, w którym znajdziemy m.in. informacje dotyczące tego, jaka część absolwentów pozostała w województwie, w którym studiowała, a jaka część absolwentów zmieniła miejsce pobytu. Ponadto możemy dowiedzieć się, do którego województwa przenieśli się absolwenci już w pierwszym roku po skończeniu studiów II stopnia.

Ponad połowa absolwentów w pierwszym roku po ukończeniu studiów II stopnia pozostaje w województwie, w którym studiowała. Rekordzistą jest województwo podkarpackie, w którym aż 79,5 proc. absolwentów zostało w województwie studiowania. Dość znaczny odsetek pozostających w województwie studiowania dotyczy również województw: świętokrzyskiego (77,2 proc.), podlaskiego (76,7 proc), zachodniopomorskiego (76 proc.) i lubuskiego (75,8 proc.). 5

Wśród województw, które absolwenci studiów II stopnia najczęściej opuszczają wyróżniają się warmińsko-mazurskie oraz dolnośląskie. W nich odsetek osób, które wyjechały po studiach do innego województwa wynosi ponad 30 proc. Absolwenci uczelni z województwa warmińsko-mazurskiego przenoszą się głównie do województwa mazowieckiego (14,1 proc.) lub pomorskiego (8,2 proc.). Natomiast absolwenci uczelni z województwa dolnośląskiego przeprowadzają się do województw ościennych: wielkopolskiego (6,7 proc.), opolskiego (5 proc.) i lubuskiego (3,3 proc).

Mazowsze zdecydowanie przyciąga absolwentów z całej Polski. Nie ma województwa, z którego jakaś część absolwentów po uzyskaniu stopnia magistra nie zamieszkałaby w województwie mazowieckim. Aż 14,1 proc. absolwentów uczelni z województwa warmińsko-mazurskiego przeniosło się już w pierwszym roku po uzyskaniu dyplomu na Mazowsze. Dość duży odsetek absolwentów migrujących do stolicy znajdziemy również w województwie lubelskim (9,1 proc.) i podlaskim (6,4 proc.). Jeżeli do tego dodamy, że 64,5 proc. absolwentów studiujących w województwie mazowieckim pozostaje w nim po Tygodnik Gospodarczy PIE 10 lipca 2025 r. 6ukończeniu studiów, to widzimy, że województwo to czerpie nie tylko z zasobów wykształconych w samym województwie, ale też ściąga absolwentów uczelni z innych województw.

Dane z systemu ELA to ważne źródło wiedzy o mobilności absolwentów i ekonomicznych aspektach ich decyzji. Analiza ruchów geograficznych na poziomie województw daje ważną informację o zasobach ludności z wyższym wykształceniem pozostających i wyjeżdżających z regionu. Analizując dodatkowo inne zawarte w systemie ELA informacje o absolwentach, dotyczące ich czasu poszukiwania pracy oraz wynagrodzeń po uzyskaniu dyplomu, można próbować tłumaczyć podejmowane decyzje dotyczące zmiany miejsca zamieszkania po studiach. Z analiz już przeprowadzonych przez ekspertów wynika, że korelacja między skłonnością do migracji a opłacalnością wyjazdu jest dodatnia, ale nie jest bardzo silna. Sugeruje to, że pozaekonomiczne czynniki, jak więzi społeczne, koszty życia czy jakość środowiska pracy, również mogą odgrywać istotną rolę w podejmowaniu decyzji o zmianie miejsca zamieszkania po studiach.

(Katarzyna Dębkowska)

6,6 proc. wyniesie średni spadek dochodu najbiedniejszego decyla gospodarstw domowych w USA w latach 2026-2034, wynikający z połączonego efektu OBBBA i ceł

183 proc. PKB wyniesie poziom długu publicznego USA w 2054 r. w scenariuszu utrwalenia przepisów ustawy, wobec 142 proc. bez jej wdrożenia

o 1,2 pkt. proc. wzrosną rentowności 10-letnich obligacji USA w długim terminie

One Big Beautiful Bill Act (OBBBA, Wielka, piękna ustawa) – sztandarowa reforma go6,6 proc. wyniesie średni spadek dochodu najbiedniejszego decyla gospodarstw domowych w USA w latach 2026-2034, wynikający z połączonego efektu OBBBA i ceł 183 proc. PKB wyniesie poziom długu publicznego USA w 2054 r. w scenariuszu utrwalenia przepisów ustawy, wobec 142 proc. bez jej wdrożenia o 1,2 pkt. proc. wzrosną rentowności 10-letnich obligacji USA w długim terminie Tygodnik Gospodarczy PIE 10 lipca 2025 r. spodarcza Donalda Trumpa – przeszła przez Kongres minimalną większością głosów. Choć retoryka „big & beautiful” sugeruje wzrost dobrobytu, w rzeczywistości ustawa działa jak f iskalna bomba z opóźnionym zapłonem: wspiera najbogatszych, a koszt przerzuca na resztę społeczeństwa.

Ustawa zakłada m.in. przedłużenie obniżonych stawek podatkowych z 2017 r., wprowadzenie ulg dla nadgodzin i napiwków, zniesienie zachęt do inwestycji w zieloną energetykę oraz zwiększenie wydatków zbrojeniowych. Równocześnie przewiduje cięcia socjalne na łączną kwotę ok. 930 mld USD, głównie w programach Medicaid i SNAP, z których korzystają najubożsi.

Ustawa OBBBA to mocno regresywny pakiet reform, który w krótkim okresie podbija wzrost gospodarczy, ale w długim destabilizuje finanse publiczne i pogłębia nierówności. Koszt podatkowo-wydatkowy w ciągu dekady wyniesie 2,4 bln USD, a po doliczeniu kosztów obsługi długu – nawet 3,0-5,0 bln USD, jeśli ulgi staną się trwałe. Do 2054 r. relacja długu do PKB może wzrosnąć do 183 proc. Choć w latach 2025-2027 ustawa zwiększy tempo wzrostu o ok. 0,2 pkt. proc. rocznie, w dalszej perspektywie podbije stopy procentowe i wypchnie prywatne inwestycje. W 2054 r. amerykański PKB może być niższy o 2,9 proc. niż w scenariuszu bez reformy.

Pakiet zmian wspiera najbogatszych kosztem najbiedniejszych. Według danych Budget Lab, połączony efekt OBBBA i ceł obniży dochody najbiedniejszego decyla gospodarstw domowych o 6,6 proc., podczas gdy dla najzamożniejszego decyla przyniesie wzrost o 1,5 proc. To oznacza największe obciążenie dla najuboższych przy jednoczesnych zyskach na górze drabiny dochodowej. Cła stanowią tu dodatkowy czynnik pogłębiający nierówności – uderzają przede wszystkim w konsumentów o niskich dochodach, zwiększając ceny dóbr codziennego użytku. Budget Lab szacuje, że same nowe taryfy celne odpowiadają za znaczną część strat ponoszonych przez dolne grupy dochodowe, pogłębiając ich realne zubożenie. CBO i JCT szacują, że 68 proc. łącznych korzyści ustawy trafi 7do najzamożniejszego 10 proc., a ponad 16 mln osób (około 5 proc. społeczeństwa) może stracić dostęp do Medicaid. Tax Policy Center dodaje, że gospodarstwa z dochodem powyżej 217 tys. USD rocznie otrzymają aż 60 proc. ulg podatkowych, natomiast ci, którzy zarabiają poniżej 35 tys. USD, skorzystają marginalnie – zaledwie 1 proc. całkowitej puli.

Jedną z najważniejszych konsekwencji ustawy OBBBA są rosnące rentowności obligacji skarbowych USA – efekt zwiększonej podaży długu i oczekiwań inflacyjnych w odpowiedzi na ekspansję fiskalną. To zjawisko nie ogranicza się jednak do Stanów Zjednoczonych. Rentowności europejskich, w tym polskich „dziesięciolatek”, zmieniają się w korelacji z amerykańskimi. Gdy inwestorzy żądają wyższych premii za trzymanie długu USA, analogiczna presja pojawia się na innych rynkach. W rezultacie, koszt obsługi długu publicznego również może wzrosnąć, jeśli globalny kapitał zacznie przenosić się do bardziej atrakcyjnych obligacji amerykańskich – przy założeniu, że USA utrzymają status bezpiecznej przystani dla inwestorów.

(Sebastian Sajnóg)

z 2999 do 1285 spadła liczba banków w Niemczech między 1999 r. a 2025 r.

z 16 proc. do 3 proc. spadł stosunek wartości kredytów dla przedsiębiorstw przemysłowych do PKB między 1998 r. a 2024 r.

3-krotnie spadła wartość akcji krajowych przedsiębiorstw posiadana przez niemieckie banki między 1999 r. a 2025 r.

Niemiecka gospodarka wciąż próbuje podnieść się po okresie stagnacji. Najnowsze dane o produkcji przemysłowej sugerują lekkie odbicie w maju, a czerwcowy indeks PMI zbliżył się do granicy 50 pkt., co sygnalizuje możliwy powrót do wzrostu w sektorze przemysłowym. Jednak, jak podkreśla Wolfgang Münchau w swojej niedawno wydanej również po polsku książce pt. Kaput. Koniec niemieckiego cudu gospodarczego, problemy niemieckiej gospodarki mają charakter strukturalny. Jednym z kluczowych słabych ogniw pozostaje system bankowy, który przez dekady był filarem finansowania przemysłu, a dziś coraz wyraźniej traci tę rolę. Tygodnik Gospodarczy PIE 10 lipca 2025 r. 8z 2999 do 1285 spadła liczba banków w Niemczech między 1999 r. a 2025 r. z 16 proc. do 3 proc. spadł stosunek wartości kredytów dla przedsiębiorstw przemysłowych do PKB między 1998 r. a 2024 r. 3-krotnie spadła wartość akcji krajowych przedsiębiorstw posiadana przez niemieckie banki między 1999 r. a 2025 r.

Niemiecki system finansowy, tradycyjnie oparty na bankach, zapewniał rodzimemu przemysłowi stabilne i długoterminowe finansowanie. Chroniło to firmy przed presją akcjonariuszy giełdowych oczekujących szybkich zwrotów, a jednocześnie pozwalało na realizację długofalowych inwestycji. Banki udzielały kredytów na podstawie znajomości przedsiębiorstw, wynikającej także z powiązań kapitałowych, co pozwalało im skuteczniej ograniczać ryzyko. Dzięki długoterminowemu finansowaniu oraz stabilności relacji bankf irma, system umożliwiał przedsiębiorstwom inwestycje w kapitał ludzki, badania i rozwój, relacje z dostawcami oraz organizację produkcji. Było to kluczowe dla przewagi konkurencyjnej niemieckiego przemysłu, zwłaszcza w sektorze średnich przedsiębiorstw. Choć podobne rozwiązania funkcjonowały także w innych państwach, to właśnie w Niemczech te powiązania utrzymały się najdłużej i na największą skalę, znane pod nazwą Hausbank. Fundamenty tego modelu w XXI wieku wyraźnie kruszeją.

W XXI wieku akcja kredytowa dla przedsiębiorstw przemysłowych załamała się. W 1998 r. sektor przemysłowy w Niemczech dysponował kredytem o wartości 331 mld EUR, podczas gdy w 2024 r. było to już tylko 150 mld EUR (skumulowana inflacja za ten okres wyniosła 60 proc.). Liczby te odpowiadają za odpowiednio 16 proc. i 3 proc. PKB. W XXI wieku doszło również do znacznego zmniejszenia liczby banków. W 1999 r. w Niemczech działało 2999 banków, podczas gdy obecnie jest ich tylko 1285. O ile konsolidacja systemu bankowego nie musiałaby oznaczać spadku wartości udzielanych kredytów, liczby banków i związanego z tym zrywania długoterminowych relacji między bankami a firmami, to mogła prowadzić do osłabienia tradycyjnej roli banków w finansowaniu kluczowych gałęzi gospodarki. Mogło to przełożyć się na spadek jego innowacyjności i przejście na krótkookresową perspektywę. Münchau podaje jako przykłady tego problemu zapóźnienie w obszarze elektromobilności oraz fałszowanie pomiarów emisji spalin. Spadek innowacyjności widoczny jest również w sektorze małych i średnich przedsiębiorstw – według niemieckiego banku rozwoju KfW (Kreditanstalt für Wiederaufbau), na początku lat 2000 udział MŚP wprowadzających innowacje przekraczał 40 proc. a w latach 2017–2020 spadł do 19-22 proc.2.

Spadek akcji kredytowej może wynikać ze spadku bezpośredniej kontroli, którą banki miały nad firmami w przeszłości, co w konsekwencji podniosło ryzyko udzielanych kredytów. W 1999 r. niemiecki system bankowy posiadał akcje krajowych przedsiębiorstw o wartości 46 mld EUR, a w 2025 r. już tylko 15 mld EUR. Posiadanie akcji kredytowanych f irm było jedną z podstaw systemu Hausbank, umożliwiających jego funkcjonowanie. Powyższe zjawisko świadczy o tym że niemiecka gospodarka utraciła jedną z istotnych cech wspierających jej przemysł.

(Polski Instytut Ekonomiczny)

200 mln t CO₂ wyemitował w 2023 r. ciężki transport drogowy w UE

90 proc. wynosi postulowany cel redukcji gazów cieplarnianych netto w UE do 2040 r.

36-39 proc. wynosi szacowany przez Komisję Europejską udział ciężarówek elektrycznych (24-25 proc.) i wodorowych (12-14 proc.) we flocie w UE w 2040 r.

Osiągnięcie celu redukcji gazów cieplarnianych netto w Unii Europejskiej o 90 proc. do 2040 r., postulowane przez Komisję Europejską, nie będzie możliwe bez głębokich zmian w sektorze transportu. W 2023 r. sektor ten wyemitował 786 mln t CO₂, co stanowiło 31,5 proc. wszystkich unijnych emisji CO₂. Dominującym źródłem tych emisji był transport drogowy, który odpowiadał za 95 proc. unijnych emisji w sektorze transportu.

Za 27 proc. emisji z transportu drogowego w UE odpowiadał ciężki transport drogowy, który w 2023 r. wyemitował 200 mln t CO₂. Redukcja emisji na dużą skalę w tym segmencie przez wiele lat była postrzegana jako szczególnie trudne wyzwanie, głównie z powodu jego energochłonności (MAE) oraz trudności w zastąpieniu na większą skalę ropy naftowej (JRC). Zgodnie ze zobowiązaniem UE, do osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 r., zdefiniowano docelowe poziomy redukcji emisji dla nowych samochodów ciężarowych i autokarów. Obowiązujący od 2024 r. unijny cel dla pojazdów ciężkich zakłada obniżenia emisji o 45 proc. do 2030 r., o 65 proc. do 2035 r. oraz o 90 proc. do 2040 r., w porównaniu z poziomem referencyjnym z 2019 r.

Jak wylicza Komisja Europejska, pod koniec 2024 r. park taborowy zeroemisyjnych samochodów ciężarowych zarejestrowanych w UE obejmował ponad 15 tys. samochodów ciężarowych zasilanych elektrycznie i zaledwie 170 samochodów ciężarowych zasilanych wodorem, a udział pojazdów zeroemisyjnych w sprzedaży nowych pojazdów w UE wyniósł zaledwie 2,1 proc. Jest to wciąż bardzo niewiele biorąc pod uwagę fakt, że w 2023 r. eksploatowano w UE ponad 4 mln pojazdów ciężarowych, z czego najwięcej w Polsce – aż 727 tys.

Z komunikatu Komisji Europejskiej wynika, że do 2030 r. dominującą technologią zeroemisyjną pozostaną pojazdy ciężarowe o napędzie akumulatorowym, a ciężarowe pojazdy wodorowe będą stopniowo wprowadzane po 2025 r. W 2040 r. udział ciężarówek elektrycznych we flocie pojazdów ciężarowych UE ma wynieść, w zależności od scenariusza, 24-25 proc., a ciężarówek wodorowych 12-14 proc. Oznacza to, że dla realizacji tych założeń do 2040 r. w UE powinno pojawić się 945 tys. nowych ciężarówek o napędzie akumulatorowym i 480 tys. nowych ciężarówek wodorowych.

Z perspektywy Polski konieczność dekarbonizacji ciężkiego transportu drogowego pozostaje wyzwaniem m.in. ze względu na duże rozdrobnienie branży transportowej. Spośród 140 tys. przedsiębiorstw działających w sektorze TSL, aż 97 proc. stanowią mikroprzedsiębiorstwa, a przeciętne zatrudnienie w przedsiębiorstwie w tej branży 1011 Tygodnik Gospodarczy PIE 10 lipca 2025 r. wyniosło zaledwie 6 osób. Taka struktura branży w przeszłości dobrze odpowiadała na dynamiczne zmiany popytu na usługi przewozowe. Może ona jednak utrudniać realizację kosztownych inwestycji w zeroemisyjne środki transportu z uwagi na większe trudności z pozyskaniem kapitału przez mniejsze przedsiębiorstwa.

(Krzysztof Krawiec)

64,7 proc. światowej populacji korzysta z mediów społecznościowych

75,6 proc. Polaków korzysta z mediów społecznościowych

Algorytmy platform społecznościowych mogą pośrednio kształtować stanowiska partii politycznych – wynika z artykułu opublikowanego przez noblistę w dziedzinie ekonomii Darona Acemoğlu i innych badaczy. Artykuł zawiera teoretyczny model działania mediów społecznościowych. W tym modelu partie polityczne mają dostosowywać swoje narracje do polaryzacji na skrajnych krańcach elektoratów, przyjmując bardziej skrajne stanowiska niż dotychczas.

Algorytmiczny dobór treści w mediach społecznościowych jest jednym ze źródeł polaryzacji społecznej. W omawianym modelu algorytmy AI platform dążą do maksymalizacji zaangażowania użytkowników platform społecznościowych, tworząc tzw. bańki filtrujące. Przeglądając treści w ramach bańki, użytkownicy rzadziej stykają się z informacjami sprzecznymi z własnymi poglądami. 64,7 proc. światowej populacji korzysta z mediów społecznościowych 75,6 proc. Polaków korzysta z mediów społecznościowych

Według badaczy, platformy społecznościowe mają wykorzystywać bańki filtrujące do maksymalizacji zysków poprzez wyświetlanie wewnątrz nich treści o niższej wiarygodności lub jakości. Eksponując użytkowników wewnątrz bańki na treści niższej jakości, ale zbieżne z ich poglądami, platformy mają ograniczać ryzyko oznaczania treści jako dezinformacji, a co za tym idzie zmniejszenia własnych zysków z towarzyszących reklam. Natomiast w przypadku treści wiarygodnych, ale mniej zgodnych z poglądami użytkownika, platformy mają mniejszą motywację do eksponowania ich wewnątrz bańki.

Efekt polaryzujący wyborców ma być silniejszy w przypadku elektoratu o poglądach skrajnych. Im niższa wiarygodność treści, tym bańki filtrujące mają stawać się mniejsze i bardziej ekstremistyczne, a więc oddziaływać silniej na wyborców o poglądach skrajnych. Natomiast wyborcy o poglądach umiarkowanych mają nie ulegać wpływowi treści niskiej jakości, zarówno ze względu na niższą szansę trafienia do bańki filtrującej, jak również z powodu wyświetlania im treści wyższej jakości przez algorytm jako użytkownikom lepiej usieciowionym.

Przytaczane w artykule założenia opierają się na modelu teoretycznym opracowanym przez autorów. Potencjalną analizę empiryczną znacząco utrudniają same platformy, które skutecznie ograniczają badaczom możliwość prowadzenia analiz i zbierania danych z mediów społecznościowych. Taki brak transparentności budzi obawy w sytuacji wykorzystania mediów społecznościowych przez 64,7 proc. światowej oraz aż 75,6 proc. polskiej populacji. Warto więc nadmienić, że w Unii Europejskiej Akt o Usługach Cyfrowych wymusza na platformach udostępnianie danych do celów prowadzenia badań, co może przyczynić się do głębszego zrozumienia oddziaływania platform w przyszłości.

Autorzy artykułu wskazują na potrzebę ingerencji z zewnątrz, ponieważ opisywane mechanizmy o negatywnym oddziaływaniu społecznym są obecnie nierozerwalną częścią modelu funkcjonowania platform. Wśród rozwiązań o potencjalnie pozytywnych rezultatach wskazywane jest zwiększenie dywersyfikacji treści, które trafiają do użytkowników, tak aby eksponować ich na bardziej zróżnicowane materiały oraz wymuszenie na platformach większej transparentności, co możemy zaobserwować w Unii Europejskiej poprzez stosowne regulacje. Kluczową rolę odgrywa także zwiększanie poziomu kompetencji cyfrowych, ponieważ podnoszenie wiedzy użytkowników może przełożyć się na niższą skuteczność manipulujących przekazów, które trafiają do nich na platformach.

(Jakub Witczak)